Gdy wyruszyłyśmy, poranna mgła unosiła się jeszcze w powietrzu. Przed nami jeszcze bardzo długa i niebezpieczna droga. Do tej pory nie dowiedziałam się jeszcze na czym polegałoby to zlecenie. Ness nie chce mi zdradzić szczegółów, ale cały czas powtarza mi, że ta misja będzie mi się bardzo podobała.
Nasz zleceniodawca ustalił miejsce spotkania niedaleko Atlanty. Żeby tam dotrzeć musiałyśmy przejechać niemal dwa stany. Na całe szczęście miałyśmy samochód oraz dość duży zapas benzyny. Na miejsce dotarłyśmy w dwa tygodnie. To i tak dobry czas patrząc na odległość oraz na trudności spowodowane licznymi zatorami na drogach. Przez ten cały czas dowiedziałam się od Ness tylko tego, że to zlecenie będzie cholernie trudne.
Nie znałam miasta, do którego jechałyśmy. Nie było wielkie, posiadało kilka osiedli mieszkalnych, a na rynku znajdowało się niewielkie centrum handlowe. Zdążyłam zobaczy tylko tyle, bo niemal od razu dojechałyśmy na umówione spotkanie. Przy niewielkiej kamieniczce czekał już starszy mężczyzna, a w okół niego stali uzbrojeni ludzie. Na dachu również ustawił snajperów.
Wysiadłyśmy powoli z auta, gdy usłyszałyśmy już pierwsze, miłe przywitanie.
-Szefie, to są kobiety- odezwał się jeden z żołnierzy.- Przecież kobiety nie mogą być Cieniami, są za słabe.
-Sam jesteś za slaby złamasie- odpowiedziałam.
- Nie mów tak do mnie- mężczyzna podniósł broń i skierował ją w moją stronę. Zrobiłam tą samą czynność, lecz z łukiem.- Serio myślisz, że będziesz szybsza niż ja, głupia dziwko?
Byłam już gotowa do strzału, gdy Ness położyła mi dłoń na ramieniu, jako znak opuszczenia broni.
- John, mógłbyś powiedzieć swoim ludziom,- popatrzyła na celującego mężczyznę z pogarda- żeby byli milsi dla nas?
- Proponuje, żeby twój człowiek został przy samochodzie, a my pójdziemy negocjować.
- Zgodzę się, jeżeli twoi ludzie zostawią ją w spokoju.
Mężczyzna zgodził się. Ness weszła z nim do budynku, a za nimi ich ludzie. Ich negocjacje trwały z dobre 2 godziny. Gdy wreszcie wyszli z budynku, żołnierze Johna wyprowadzili związanych ludzi, których zapakowali na pakę naszego samochodu. Renesmee kazała mi usiąść z tymi ludźmi, aby ich pilnować.
Jechaliśmy dwie godziny. Przez cały ten czas nie zamieniłam ani słowa z naszymi "jeńcami". Wreszcie zrobiłyśmy postój. Gdy Ness poszła się wysikać, ja po raz pierwszy usłyszałam ich głosy.
- Chciałabym iść siku.- powiedziała niska brunetka w krótkich włosach.- Mogłabyś mnie rozwiązać?
- Pójdziesz jak Ness wróci.- odpowiedziałam szorstko, gdy w tym samym momencie pojawiła się blondynka.
- O co chodzi?
- Brunetka chce siku.
- Kate.- odezwała się brunetka.- Nazywam się Kate.
- Dobra, chodź ze mną.
- Ładną masz koleżaneczkę- odezwał się czarny mężczyzna, gdy te odeszły.
- Powiedz tak jeszcze raz, a odstrzelę ci łeb.- odpowiedziałam szybko z pełnym spokojem.
- Hej, z tego co mi wiadomo masz nas przewieźć w jednym kawałku.
- Z tego co wiem twoja śmierć może być wypadkiem przy pracy- uśmiechnęłam się.- Przecież zawsze mogą złapać nas szwendacze.
Mężczyzna nie odpowiedział. Minęła dość długa chwila, a Ness dalej nie było. Zaczynałam się martwić. Postanowiłam jednak zostać przy samochodzie, gdy niespodziewanie odezwała się osoba, której wcześniej w ogólnie nie zauważyłam.
-Gdzie jest moja mama?- zapytała mała dziewczynka z jasnymi włosami i niebieskimi oczami. Była widocznie zmartwiona. Coś ruszyło ten kamień w moim sercu i nie wytrzymałam.
-Właśnie idę ją poszukać- schyliłam się do dziewczynki.- A wy mam nadzieje że będziecie grzeczni.
Gdy już ruszyłam w stronę lasu, gdy nagle zza krzewów wyłoniły się zguby.
-No wreszcie- powiedziałam do Ness.- Ile można sikać?
-Miałyśmy małe problemy z dogadaniem się- odpowiedziała mi zdyszana.
Wpakowaliśmy kobietę do samochodu i jechałyśmy dalej. Naszym kolejny przystankiem było już miejsce spotkania z ludźmi naszego zleceniodawcy. Na miejscu czekały już trzy samochody oraz siedmiu ludzi. Transakcja przeszła bez żadnych zbędnych rozmów. Uzgodniliśmy cenę, pomogliśmy w przetransportowaniu do samochodów, odebraliśmy naszą amunicję i mieliśmy już odjechać, gdy jedno nurtujące mi pytanie padło z moich ust.
-Dokąd ich zabieracie?- popełniłam jeden z podstawowych błędów. Nigdy nie pyta się zleceniodawcy do czego oraz gdzie dokładnie jest dostarczany towar po wykonaniu naszej roboty. Mężczyzna zatrzymał się na chwilę, po czym, bez obracania się, odrzekł:
-Do Terminusu.
Serce mi zamarło, lecz nie mogłam pomóc tym ludziom. Najbardziej było mi szkoda jednak małej blondynki, w która ciągle się wpatrywałam. Ness od razu to zauważyła.
-Coś się stało Meg?- była lekko zdziwiona i zaniepokojona. Chwilę milczałam.
-Ona jedzie na śmierć- odpowiedziałam po czym wsiadłam do auta. Ness stała jeszcze chwilę, jakby dalej nie rozumiała o czym mówię, po chwili wsiadła do auta i więcej nie pytała o Terminus.
- Proponuje, żeby twój człowiek został przy samochodzie, a my pójdziemy negocjować.
- Zgodzę się, jeżeli twoi ludzie zostawią ją w spokoju.
Mężczyzna zgodził się. Ness weszła z nim do budynku, a za nimi ich ludzie. Ich negocjacje trwały z dobre 2 godziny. Gdy wreszcie wyszli z budynku, żołnierze Johna wyprowadzili związanych ludzi, których zapakowali na pakę naszego samochodu. Renesmee kazała mi usiąść z tymi ludźmi, aby ich pilnować.
Jechaliśmy dwie godziny. Przez cały ten czas nie zamieniłam ani słowa z naszymi "jeńcami". Wreszcie zrobiłyśmy postój. Gdy Ness poszła się wysikać, ja po raz pierwszy usłyszałam ich głosy.
- Chciałabym iść siku.- powiedziała niska brunetka w krótkich włosach.- Mogłabyś mnie rozwiązać?
- Pójdziesz jak Ness wróci.- odpowiedziałam szorstko, gdy w tym samym momencie pojawiła się blondynka.
- O co chodzi?
- Brunetka chce siku.
- Kate.- odezwała się brunetka.- Nazywam się Kate.
- Dobra, chodź ze mną.
- Ładną masz koleżaneczkę- odezwał się czarny mężczyzna, gdy te odeszły.
- Powiedz tak jeszcze raz, a odstrzelę ci łeb.- odpowiedziałam szybko z pełnym spokojem.
- Hej, z tego co mi wiadomo masz nas przewieźć w jednym kawałku.
- Z tego co wiem twoja śmierć może być wypadkiem przy pracy- uśmiechnęłam się.- Przecież zawsze mogą złapać nas szwendacze.
Mężczyzna nie odpowiedział. Minęła dość długa chwila, a Ness dalej nie było. Zaczynałam się martwić. Postanowiłam jednak zostać przy samochodzie, gdy niespodziewanie odezwała się osoba, której wcześniej w ogólnie nie zauważyłam.
-Gdzie jest moja mama?- zapytała mała dziewczynka z jasnymi włosami i niebieskimi oczami. Była widocznie zmartwiona. Coś ruszyło ten kamień w moim sercu i nie wytrzymałam.
-Właśnie idę ją poszukać- schyliłam się do dziewczynki.- A wy mam nadzieje że będziecie grzeczni.
Gdy już ruszyłam w stronę lasu, gdy nagle zza krzewów wyłoniły się zguby.
-No wreszcie- powiedziałam do Ness.- Ile można sikać?
-Miałyśmy małe problemy z dogadaniem się- odpowiedziała mi zdyszana.
Wpakowaliśmy kobietę do samochodu i jechałyśmy dalej. Naszym kolejny przystankiem było już miejsce spotkania z ludźmi naszego zleceniodawcy. Na miejscu czekały już trzy samochody oraz siedmiu ludzi. Transakcja przeszła bez żadnych zbędnych rozmów. Uzgodniliśmy cenę, pomogliśmy w przetransportowaniu do samochodów, odebraliśmy naszą amunicję i mieliśmy już odjechać, gdy jedno nurtujące mi pytanie padło z moich ust.
-Dokąd ich zabieracie?- popełniłam jeden z podstawowych błędów. Nigdy nie pyta się zleceniodawcy do czego oraz gdzie dokładnie jest dostarczany towar po wykonaniu naszej roboty. Mężczyzna zatrzymał się na chwilę, po czym, bez obracania się, odrzekł:
-Do Terminusu.
Serce mi zamarło, lecz nie mogłam pomóc tym ludziom. Najbardziej było mi szkoda jednak małej blondynki, w która ciągle się wpatrywałam. Ness od razu to zauważyła.
-Coś się stało Meg?- była lekko zdziwiona i zaniepokojona. Chwilę milczałam.
-Ona jedzie na śmierć- odpowiedziałam po czym wsiadłam do auta. Ness stała jeszcze chwilę, jakby dalej nie rozumiała o czym mówię, po chwili wsiadła do auta i więcej nie pytała o Terminus.